Przychodzi klient do podologa z 10-letnim odciskiem i mówi, że chce usunąć zmianę za pierwszym razem… Wyraz twarzy specjalisty? Nie do przecenienia. Powyższa sytuacja przytoczona gwoli rozluźnienia w dużej mierze odzwierciedla nieświadomość pacjentów w ww. materii. To fałszywe i macosze pojmowanie tematu stóp prowadzi do bagatelizowania początkowych objawów patologii naszych „fundamentów”. Jest wielu winnych – niehumanitarne formy obuwia, życie zawodowe wymagające pozycji stojącej, nadwaga, uprawiane
sporty, etc. jednak klienci rzadko oskarżają samych siebie o „zło”. Zasada „jak trochę boli – nie pójdę, jak trochę bardziej boli – może pójdę” i sztandarowe „co z oczu, to z serca” doprowadza do pojawienia się prawdziwych rarytasów w praktykach podologicznych.
Podolog to z pewnością osoba wykształcona. Greckie słowa „podos” i „logos” tworzą nazwę naszej – wielokrotnie mylonej z innymi, nobilitującymi zawodami: proktologa, pedagoga, etc. – specjalizacji.
Logos zobowiązuje, a zatem podolog to osoba wykształcona w zakresie rozpoznawania chorób, defektów stóp i podudzi oraz – często w porozumieniu z lekarzem specjalistą – przeprowadzania świadomej, nieprzypadkowej terapii. W Polsce sytuacja jest nieco bardziej kłopotliwa. Podolog dodatkowo pełni rolę edukatora na masową skalę. Uświadamia sens regularnej profilaktyki, zwłaszcza w przypadku
pacjentów z grupy ryzyka (chorych na cukrzycę, hemofilię, reumatyków, po chemio-, radioterapii, SM i inni), wymagających cyklicznych interwencji z naszej strony. Znaczna część obywateli PL nigdy nie słyszała nomenklatury „podolog”, wprowadzamy niejako naszą dziedzinę na salony. Kolokwialnie ujmując pokazujemy „z czym to się je”. W dużej mierze znajdujemy zrozumienie, ale bywa i tak, że rzucamy perły przed
wieprze. Powyższe doprowadza do sytuacji kiedy klient odwiedza gabinet podologiczny z myślą o pedikiurze kosmetycznym z malowaniem paznokci, a otrzymuje kartę pacjenta do wypełnienia, rzetelną anamnezę, diagnozę oraz przemyślany plan profilaktyki i odpowiada:
„Ale co pan/pani ode mnie chcę?! Ja przyszłam tylko na pedikury…”. Czy przypadkiem sami nie bagatelizujemy swojej roli nie pochylając się nad dogłębną analizą? Nie ujmując holistycznie problemów – tylko z pozoru – oderwanych od „rzeczywistości”, bo zlokalizowanych na stopach, które i tak maskuje obuwie? Wielu specjalistów pojmuje praktykę podologiczną jako doraźne interwencje w przypadku potrzeby i
uskutecznianie na co dzień pedicure kosmetycznego. Nazwa„kosmetyczny” z definicji związana jest z pielęgnacją. Czym innym będzie pielęgnacja stopy zdrowej, a czym innym chorej. Co my, jako wytrawni eksperci w swojej dziedzinie, powinniśmy zaproponować naszym klientom? Po pierwsze, rzetelnie przeprowadzony wywiad i rozpoznanie, umożliwiające poznanie przyczyn stanu rzeczy. Świadome
prowadzenie działań na organizmie człowieka wymaga całościowego ujęcia. Stopy nie stanowią odizolowanego – od pozostałych części ciała bytu. Na tej podstawie odpowiedzialne przeprowadzenie zabiegu i zaplanowanie dalszych działań, włączając – przede wszystkim – zalecenia pozabiegowe. Tylko takie ujęcie problemów – od A do Z – przyniesie długofalowe, pozytywne skutki.
Można w nieskończoność mnożyć mądrości, ale przejdźmy do czynów. Mówiliśmy o 10-letnim odcisku. Dla przykładu, z wywiadu wynika: pacjentka 40 lat, ogólny stan zdrowia dobry, koślawość wewnętrzna, rozsunięcie główek kości śródstopia. Stopa prawa – 2 gł. wydatnie opadająca w związku z powyższym inicjowane intensywne procesy hiperkeratyczne zlokalizowane we wspomnianym miejscu – modzel z
zawartością clavus papilaris (odcisk brodawkowy). Występuje duża bolesność związana z odciskiem, uniemożliwiająca „normalne” przetaczanie stopy. Chód pacjentki staje się patologiczny/ niefizjologiczny, markuje każdy krok, obciążając wydatnie drugą kończynę. Co zaproponujemy? Z pewnością natychmiastową ulgę w bólu. Terapię usunięcia odcisku rozłożymy na kilka wizyt, włączając w to pracę skalpelem, dłutem, zaaplikujemy środki przyżegające i – co najważniejsze – odciążymy cierpiąca stopę. W związku z rozwinięciem deformacji, które stały się pierwotną przyczyną procesów rogowacenia i powstania odcisku, wymienione zmiany będą miały tendencję do recydywy. Finalne działanie będzie polegało na zaopatrzeniu klienta w indywidualnie wykonaną wkładkę ortopedyczną, przywracająca stopom fizjologiczne, neutralne ustawienie. Podkreślę raz jeszcze, deformacji stóp nie należy traktować jako oderwanego od rzeczywistości problemu. To system naczyń połączonych, dający swoje reperkusje w kolanach, biodrach, kręgosłupie, a nawet w krzywym zgryzie. Terapia podologiczna to nie tylko wywiad, rozpoznanie i część stricte zabiegowa. Działania każdego wybitnego specjalisty spełzną na niczym jeśli nie będzie w stanie uświadomić klientowi przyczyn stanu rzeczy i nie zaplanuje sensownej profilaktyki domowej. A zatem, praktyka podologiczna, to dziedzina wymagająca umiejętności niezwykle trafnej i wielopłaszczyznowej analizy, planowania autentycznej terapii, która niejednokrotnie wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Autentyczna terapia, której podejmuje się specjalista i klient z pewnością wyczerpuje znamiona medyczne. Nasze czynności zmierzają do przywróceniu zdrowia i poprawy jakości życia.
Zachęcam do nobilitacji siebie i podologii, która niejednokrotnie bywa macoszo traktowana przez samych praktykujących. Unikajmy kojarzenia naszych działań z postępowaniem „kosmetycznym” – to niejako wtórny wynik przeprowadzonego zabiegu. Istotny, ale nie najważniejszy. Clou, wręcz wspólny mianownik powinna stanowić natychmiastowa ulga w bólu i tym samym polepszenie komfortu życia naszych podopiecznych.
autor: Piotr Bielawski publikacja LNE